środa, 9 października 2013

Sweter ostateczny

Kamp! - Can't You Wait

Właśnie tak, to jest TEN sweter, którego szukałam od dawna i jakoś nie mógł do mnie trafić. Okazało się, że nawet nie musi mieć guzików, żeby być swetrem wszystkich swetrów na najbliższy sezon zimnych i ciemnych dni. A póki co świetnie się sprawdza jako okrycie wierzchnie. Od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że będzie ciepły i będzie mi idealnie pasował do połowy szafy. Zakupy zawsze cieszą, ale z niektórych to się jest po prostu dumnym!

Z innej beczki, po pierwszym tygodniu zajęć muszę przyznać, że autor programu nauczania zostawił nam na ostatni rok prawdopodobnie najnudniejsze przedmioty na tym kierunku. Mam nadzieję, że się trochę rozkręcą, bo póki co powtarzamy to co już było a do tego miliard esejów/notatkek/innych rzeczy trzeba napisać o tym, o czym już pisaliśmy nie raz i nie dwa... Czy na innych kierunkach też są takie tendencje? Jak coś studiujecie, to się podzielcie, bom ciekawa :)


Wiater wiał, więc włosy robiły co chciały. I a propos włosów - obiecałam komuś, że napiszę parę słów o ich pielęgnacji, w związku z czym następny post będzie pierwszym ever z kategorii pielęgnacyjnej. Tym samym otworzę pulę postów niestylizacyjnych, a kto wie co tam ciekawego mi się zachce w nich napisać... :)

Jeszcze dodam tylko, że torba jest przejawem mojej sympatii do wszelkich ludowych akcentów. Powinniśmy generalnie więcej korzystać z ludowych motywów w Polskiej modzie, w końcu to nasze, jedyne i niepowtarzalne i nie ma się tutaj czego wstydzić, a wprost przeciwnie.




 

Czyż różowy cień do powiek nie jest po prostu CZADOWY? ^^


sweter i bransoletka: Not A Virgin Shop / koszula: Carry / spodnie: Zara / buty: Answear / pasek: Reserved / torba: prezent


czwartek, 3 października 2013

Powrót


Sonnentanz (Sun Don't Shine) - Klangkarussel ft. Will Heard

Mowa oczywiście o powrocie na uczelnie, na ostatni (a przynajmniej taki jest plan) rok nauki w ławce. To oznacza zaciętą walkę pomiędzy mną a moim lenistwem. Na razie wygrywam, oby tak dalej. Muszę też o tym wspomnieć, że aura pogodowa jest dość dziwna ostatnio, bo słońce sobie fajnie świeci, a słupek rtęci leci w dół. Aczkolwiek zaczynam się przyzwyczajać do rozmaitych anomalii, stają się powoli... normalne. No ale, jakiś czas temu, jak słupek był wyższy i mieszały się złowrogo chmury na niebie, udało mi się trafić na cieplejszą chwilę i zrobić zdjęcia! A był to jedyny słoneczny moment dnia, kiedy akurat miałam do załatwienia coś w pewnym szwedzkim sklepie meblowym, którego ściana z konieczności posłużyła za tło. Nawet nieźle ten kolor wygląda.


W rolę głównego bohatera, w poście smętnie tęskniącym za latem i upałami, wcieliły się moje kochane spodnie szarawary vel. alladynki, czy jak kto woli je nazwać. Jakoś tego lata o nich zapomniałam, a służą mi wiernie już kilka sezonów. Mają świetny fason, długość nogawek optymalną, krok na swoim miejscu w przeciwieństwie do ostatnich trendów, w dodatku piękny deseń i fantastyczną przewiewną tkaninę. Szczerze mówiąc wyszło to wszystko nieco bardziej "glamour" niż się spodziewałam, ale bardzo mnie to cieszy, ma być różnorodnie :) Następny przewidywany outfit zapowiada się bardziej swojski i wyluzowany (przyczyną tego będzie zapewne wielki i gruby sweter! taki mały spoiler...).




spodnie: Promod / bluzka: KappAhl / buty: Answear / torebka: Carry / biżuteria: no name / okulary: DeeZee